10 października 2012

O1.Rozdział

" To, że znasz moje imię,
nie znaczy, że wiesz kim jestem. "

          - Zayn, idę do Alice. - usłyszałem donośny głos Elizabeth, który wyrwał mnie z rozmyślań. Przysłuchiwałem się ciszy, która zapadła w domu kiedy kobieta go opuściła. Ociężale podniosłem się z fotela i ruszyłem do mojego gabinetu, było to jedyne miejsce w domu, które należało tylko i wyłącznie do mnie. Starannie zamknąłem za sobą drzwi i podążyłem w kierunku drewnianego biurka, siadając na wygodnym fotelu otworzyłem jedną z szuflad i wyjąłem z niej nieduże, metalowe pudełko. Opuszkami palców delikatnie pogładziłem napis wyryty na szarym przedmiocie. April.
Lekko uchyliłem przykrywkę, doskonale wiedziałem co tam znajdę, jednak otwierając pudełko czułem w swoim ciele falę gorąca przeszywającą mnie od stóp aż do samej głowy. W oczy rzuciło mi się zdjęcie dziewczyny z ciemnymi włosami i pięknymi, brązowymi oczami. Na jej twarzy widniał najwspanialszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem, lekko zadarty nosek podkreślał delikatne rysy twarzy brunetki. Westchnąłem głośno, nie mogłem uwierzyć w to, że po tylu latach zwykła fotografia nadal wywołuje u mnie tyle emocji. Zdjęcie odłożyłem na biurko i ponownie spojrzałem na zawartość małej skrzynki, poczułem słone łzy spływające po mojej twarzy kiedy sięgnąłem po złoty wisior z niewielką przywieszką w kształcie serca. Dokładnie obejrzałem naszyjnik po czym przyłożyłem go do swojej klatki piersiowej, przez chwilę siedziałem w osłupieniu natarczywie ściskając małe serduszko. Westchnąłem po raz kolejny i wycierając mokre policzki odłożyłem wisior. Przejrzałem zawartość pudełka, starannie oglądałem każdą fotografię jakbym widział ją pierwszy raz, a przecież tak nie było, połowę z nich sam robiłem, bądź robiła je właśnie April. Nie mogłem uwierzyć, że jej nie ma przy mnie, rozum nakazał zapomnieć ale jednak serce nie przyjmuje do wiadomości takiej alternatywy 
Dokładnie pamiętam ten dzień, w którym ją poznałem, była idealna, w każdym calu. Lekko rozwiane włosy, obojętność, która malowała się na jej twarzy, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to tylko maska, przez którą próbowała ukryć prawdę.

Wściekły wyszedłem z budynku kierując się prosto do domu, było późno, ulice opustoszały więc mogłoby się wydawać, że jestem sam. W myślach przeklinałem swoją głupotę i naiwność, dzięki, której Perrie tak łatwo owinęła mnie wokół  palca, by następnie bez żadnych skrupułów złamać moje serce. Z kieszeni kurtki wyciągnąłem paczkę papierosów i odpalając jednego z nich zaciągnąłem się. Nawet nie zauważyłem dziewczyny idącej z naprzeciwka i tym samym wpadłem na nią. Brunetka upadła na ziemię i przez chwilę siedziała na chodniku wpatrując się w swoje buty, nie trwało to długo bo po kilkunastu sekundach wstała i zmierzyła mnie wzrokiem. Wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy, jednak po krótkiej chwili dziewczyna bez słowa wyminęła mnie i ruszyła przed siebie. Oszołomiony jej zachowaniem odwróciłem się i przyglądałem sylwetce oddalającej się, wyrzuciłem peta przydeptując go delikatnie butem. Podążyłem za nią, w sumie nawet nie wiem dlaczego to zrobiłem, nagły impuls. Po chwili udało mi się ją dogonić, brunetka nawet na mnie nie spojrzała, jej oczy utkwione były gdzieś w oddali.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem przyglądając się jej uważnie.
- Nie. - odpowiedziała cicho. 
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz słysząc barwę jej głosu, organizm domagał się więcej, już wtedy czułem, że chcę z nią spędzać swój czas.
- Jak się nazywasz? - ponownie zwróciłem się w jej kierunku.
- Dlaczego za mną idziesz? - ku mojemu zdziwieniu on nie odpowiedziała na moje pytanie tylko zadała swoje.
- Bo czuje się rozdarty. - odpowiedziałem starając się zapanować nad drżeniem mojego głosu, myśląc później nad znaczeniem moich słów, aż skarciłem się w duchu, obawiałem się, że uzna mnie za durnia. Brunetka zwróciła swój wzrok w moją stronę, przeszywała mnie spojrzeniem próbując rozszyfrować.
- Ja też jestem rozdarta. - szepnęłam odwracając wzrok.
- Dlaczego? - zmarszczyłem brwi wlepiając wzrok w chodnik.
- Dlaczego palisz papierosy? - zapytała wprawiając mnie w zakłopotanie.
- Bo kiedyś byłem głupi biorąc to świństwo do ust. - odpowiedziałem po krótkim namyśle.
- Teraz też jesteś głupi. - rzuciła pewniej - Gdybyś nie był już dawno skończyłbyś z nałogiem. - dodała.
- To nie jest takie proste. - skomentowałem oddychając ciężko.
- Ależ jest, Zayn. Gdyby Ci zależało przestałbyś palić - spojrzała na mnie i właśnie wtedy ujrzałem w jej oczach ból, który niemalże rozrywał ją od środka.
- Znasz mnie? - odparłem lekko skołowany

- Cały świat Cię zna. - westchnęła wkładając ręce do kieszeni.
- Wiesz, chodzi o to, że najczęściej ludzie, którzy mnie znają, mam tu na myśli fanów, oni czegoś zawsze ode mnie chcą. Sądziłem, że może nie interesuje Cię moja muzyka.

- Bo nie interesuje. - wzruszyła ramionami kopiąc kamyk.
Zmarszczyłem brwi i starałem się przejrzeć tą dziewczynę ale słabo mi to wychodziło. Nabrałem powietrza do płuc po czym ze świstem je wypuściłem. Spacerowaliśmy chwilę w zupełnej ciszy co wcale mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ta cisza była kojąca.
- Wracaj już. - dziewczyna powiedziała nagle zatrzymując się. Przystanąłem obok spoglądając na nią niepewnie.
- Odprowadzę Cię. - zaoferowałem uśmiechając się lekko.

- Trafię sama. - odparła przeczesując palcami długie włosy.
- A jaką mam pewność, że jeszcze się spotkamy? - zapytałem unosząc jedną brew do góry.

- Pewność? - powtórzyła zdziwiona - Jak jeden do miliona. - odparła oschle.
- Dasz mi swój numer? - zapytałem pełen nadziei, że się zgodzi lecz widząc wyraz jej twarzy, znałem już odpowiedź.
- Żegnaj Zayn. - uśmiechnęła się lekko i ruszyła przed siebie. Chciałem za nią iść lecz coś mi nie pozwalało. Miałem wrażenie, że podeszwy moich butów przyklejone są do chodnika, nie mogłem się ruszyć. Obserwowałem jej oddalającą się sylwetkę, napawałem wzrok jej płynnymi ruchami, dziewczyna jednak przerwała moją rozkosz, ponieważ zatrzymała się i odwróciła w moją stronę, widząc, że wciąż ją obserwuje uniosła kąciki swoich ust lekko do góry.
- April. - powiedziała po czym obróciła się i po chwili zniknęła za zakrętem. 
' April ' , powtórzyłem jej imię w myślach uśmiechając się w duchu.  Tym razem bez żadnych przeszkód obrałem kierunek i ruszyłem wprost do mojego domu.

Podniosłem się z fotela i podszedłem do okna, Londyńska pogoda dobijała mnie, kochałem to miasto ale mogłoby być cieplej.  Usłyszałem piskliwy głos dochodzący z salonu, mozolnym tempem ruszyłem do pomieszczenia zastając tam swoją córkę.
- Cześć tato. - Suzanne obdarzyła mnie uśmiechem po czym lekko przytuliła. - Nie ma mamy? - zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.
- Poszła do cioci Alice. Powinna niedługo wrócić. - wzruszyłem bezradnie ramionami.
- Szlak by to, przecież umawiałyśmy się, że zabiorę ją do fryzjera. - powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
- Po prostu zadzwoń. - skomentowałem patrząc na Suzanne.
- Nie odbiera.- westchnęła głośno, kiedy po pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk dzwoniącego telefonu, dziewczyna szybkimi ruchami wyjęła urządzenie z torebki - To ona. - rzuciła z uśmiechem, po czym odebrała połączenie wychodząc z pokoju.
Wyszedłem na taras, poczułem na mojej twarzy zimny i zarazem orzeźwiający powiew wiatru.

Szedłem przez las tuż za April, jej włosy rozwiewał wiatr, który tego popołudnia był silny. Wyglądała pięknie mimo różowych rumieńców spowodowanych zimnem jakie panowało na zewnątrz.
- To jest moje magiczne miejsce. - uśmiechnęła się podchodząc bliżej obskurnego budynku z obdrapaną farbą. Skrzywiłem się przyglądając dokładnie budowli przede mną. Na ścianach dało się dostrzec różne napisy niekoniecznie obraźliwe choć  i takie się zdarzały.

- Jesteś pewna, że to tu? - zapytałem z nadzieją, że jednak się pomyliła.
- Zayn, za kogo Ty mnie masz. Oczywiście, że to tu. - westchnęła ciągnąc mnie za rękaw kurtki do środka.
Kiedy już się tam znajdowaliśmy poczułem nieprzyjemny zapach, którego niestety nie umiałem zidentyfikować. Przez duże okna wpadało światło pozwalając dostatecznie ujrzeć wnętrze budynku.
- Przecież to jakaś ruina zamalowywana przez wandali. - skomentowałem marszcząc lekko brwi.

- Ty we wszystkim widzisz minusy. - prychnęła patrząc na mnie spod byka.
- No zobacz na przykład tu. - podszedłem do jednej ze ścian - Co kogo obchodzi, że 'Vicki to suka'? - zacytowałem jeden z napisów.
- No tu się zgodzę, nikogo to nie obchodzi, ale patrz na takie rzeczy. - uśmiechnęła się wskazując ręką na bazgroły przed nami. Po chwili obydwoje staliśmy w miejscu wskazanym przez dziewczynę.
- 'Gdyby nie było cierpienia, człowiek nie znałby swych granic, nie znałby siebie.' - brunetka zacytowała uśmiechając się lekko. - Czasami ludzie poprzez takie właśnie napisy wyrażają swoją duszę. Zastanów się, Zayn, nie wszyscy umiemy mówić o swoich problemach, więc musimy szukać innych środków dzięki, którym moglibyśmy odetchnąć i zrzucić z siebie ten ciężar.
Spojrzałem na nią unosząc kąciki swoich ust w uśmiechu. 

- Dlaczego jesteś taka wspaniała? - zapytałem, April lekko się zaczerwieniła i odchrząknęła nerwowo jak to miała w zwyczaju robić.
- W jakim sensie? - uniosła jedną brew.

- Pokazujesz mi, że wszystko może być inne... lepsze. Uczysz mnie patrzenia na świat spod zupełnie innej perspektywy i pozwalasz na dostrzeżenie piękna nawet w najgorszej dziurze. - westchnąłem ciężko - Jestem cholernym szczęściarzem, że spotkałem Ciebie na swojej drodze. - obdarzyłem dziewczynę najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Ona bez żadnego zawahania podeszła do mnie i przytuliła się, zdziwiony jej gestem delikatnie oplotłem ręce wokół jej talii pozwalając pogłębić uścisk. Czułem się tak bardzo szczęśliwy, wiedziałem, że ta dziewczyna jest wyjątkowa i, że bez niej moje życie było szare, to ona wniosła do niego kolory. 

Zakryłem twarz dłońmi, po moich policzkach kolejny raz tego dnia zaczęły spływać gorzkie łzy, byłem taki bezsilny, już nic nie mogłem zrobić, wszystko straciłem. Przez ostatnie lata trzymałem się dobrze i nigdy wspomnienia nie działały na mnie aż tak emocjonalnie. Ale może reaguje tak dlatego, że to dokładnie dziś mija rocznica naszego pierwszego spotkania? To właśnie tego dnia, czterdzieści jeden lat wcześniej, potrąciłem dziewczynę z pięknymi oczami i długimi, brązowymi włosami. Minęło tyle lat, a ja nadal pamiętam jej zapach, pamiętam każdy szczegół naszych spotkań, pamiętam nasz pierwszy pocałunek, mam wrażenie, że czuje jej wargi na swoich, a przecież to niemożliwe, minęło tak dużo czasu.
Czuje się rozdarty ... 
Otarłem słone łzy starając się jakoś uspokoić, błagałem aby Elizabeth nie ujrzała mnie w takim stanie, wypytywałaby, a ja nie byłbym na siłach jej odpowiedzieć. Ona nie zna mojej historii i nie chcę aby kiedykolwiek się dowiedziała, czuje się z tym żałośnie. Jedyne osoby, które wiedząc co tak na prawdę łączyło mnie z April to Harry, Liam, Louis, Niall i Dominica. Nikt poza nimi nie wie jak zakończyła się nasza... miłość? W sumie mogę tak powiedzieć, bo kochałem ją, wiedziałem to wtedy i wiem to teraz, kochałem April całym sobą... Nadal ją kocham, to się nigdy nie zmieni, bo to ona jest moim sercem...



~*~


Zaczynam pracę na tym blogu. :) Mam nadzieję, że to opowiadanie spodoba się Wam jak poprzednie. <3 Tym razem chcę napisać coś bardziej poważnego, chcę włożyć wszystkie swoje uczucia w to opowiadanie. Chcę coś melancholijnego bo właśnie to oddaje obecnie mój nastrój. Mam nadzieję, że pokochacie historię April i Zayna równie mocno jak ja.
Domyślacie się co mogło stać się w związku tej dwójki? Jak myślicie, dlaczego nie są razem? 
Czekam na wasze odpowiedzi :* 

7 października 2012

Prolog

" Skutkiem prawdziwego szczęścia nie jest uśmiech na ustach,
lecz radość duszy. "

          Błędy. Ludzie od wieków popełniają te same błędy wmawiając sobie, że człowiek na błędach się uczy. Ale tak na prawdę, z własnej woli lubimy pchać się ponownie w to samo bagno zwane potocznie błędem. I gdzie tu jest miejsce na naukę?
Idąc mokrym chodnikiem mijałem osoby na pozór szczęśliwe ... Właśnie, na pozór.
Widzisz człowieka uśmiechniętego i teraz zadaj sobie jedno, proste pytanie - Czy potrafisz stwierdzić, że ta osoba jest tak bezwarunkowo szczęśliwa? Czasami uśmiech zakrywa nasze prawdziwe uczucia.
Całe moje życie było idealne - grono przyjaciół, kariera, sława, pieniądze.
Rozwydrzony gówniarz, któremu się poszczęściło - właśnie tak byłem postrzegany przez innych, ale nie obchodziło mnie to bo byłem szczęśliwy.
Nigdy nie myślałem o przyszłości, czerpałem z życia to co najlepsze, nigdy nie zaprzątałem myśli tym, że komuś innemu może być źle. Nawet przez sekundę nie pomyślałbym, że jedna, jedyna osoba może wywrócić moje życie o 360 stopni.
Pomyślicie sobie teraz, prosty schemat - sławny chłopak, piękna dziewczyna, zakochują się w sobie, żyją jak w bajce, lata mijają oni budują szczęśliwą rodzinę z dziećmi bawiącymi się w ogrodzie, ich życie jest idealne i tak dalej. Jednak wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, na moje nieszczęście niestety.

Jestem Zayn. Zayn Malik, znudzony szcześćdziesięcioletni starzec, który swoje przeżył i swoje wie. Bagaż moich doświadczeń jest długi, ale o tym kiedy indziej.

Witajcie w moim świecie kochani.